Subiektywna opinia na temat projektu "przepis na wizerunek malowany sukcesem".
Kilka minut po 20:00 zakończyło się pierwsze z cyklu spotkanie. 4-godzinne warsztaty przeprowadziły Joanna Rutecka i Anna Deperas-Lipińska. Każda z Pań miała ok.2h na omówienie zagadnień związanych z kreowaniem wizerunku, m.in. stylizacji, biznesowego dress codu i autoprezentacji.
Na początek kilka komplementów. Miejsce spotkania - duży, estetyczny lokal, oddalony od centrum, ale z dobrym połączeniem komunikacyjnym, dobry kontakt mailowy, częsta aktualizacja strony na facebooku. Niestety na tym koniec. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Pierwszą część spotkania stanowiła prezentacja. Joanna Rutecka, uśmiechnięta blondynka o spokojnym głosie prowadząc warsztat poruszyła chyba wszystkie możliwe tematy związane z ideą spotkania. Od eksperymentów psychologicznych po analizę typów urody i sylwetki, a jak to się mówi "co jest do wszystkiego, to jest do niczego". Wydaje mi się, że lepiej byłoby skupić się na 1-2-3 problemach i opowiedzieć o nich bardziej szczegółowo, niż zajmować się przez 2 godziny błahymi oczywistościami. Spotkanie, mimo, że dość długie uważam za nieowocne. Nie dowiedziałam się z niego niczego nowego.
Część druga, w której główną rolę zagrała stylistka Anna Deperas-Lipińska oceniam dużo dużo lepiej. Sympatyczna, gadatliwa bizneswoman opowiadała o swojej pasji i pracy. Dużo pytań ze strony słuchaczy, szczere, szybkie, konkretne i sensowne odpowiedzi robiły bardzo pozytywne wrażenie.
Okazało się jednak, że i tak dobre wystąpienie można zepsuć. Jak? Bardzo prosto. Wystarczy posadzić 30 osób w sali, w której nie ma możliwości otwarcia okien. Do tego, zamiast normalnego oświetlenia 3 małe halogeny. Koszmar. Ciemno i duszno... jakby tego było mało pół warsztatów stał za mną fotograf, którego lampa od aparatu dawała iście stroboskopowy efekt.
Ze spotkania wróciłam zmęczona z z bólem głowy.
Pierwszą część spotkania stanowiła prezentacja. Joanna Rutecka, uśmiechnięta blondynka o spokojnym głosie prowadząc warsztat poruszyła chyba wszystkie możliwe tematy związane z ideą spotkania. Od eksperymentów psychologicznych po analizę typów urody i sylwetki, a jak to się mówi "co jest do wszystkiego, to jest do niczego". Wydaje mi się, że lepiej byłoby skupić się na 1-2-3 problemach i opowiedzieć o nich bardziej szczegółowo, niż zajmować się przez 2 godziny błahymi oczywistościami. Spotkanie, mimo, że dość długie uważam za nieowocne. Nie dowiedziałam się z niego niczego nowego.
Część druga, w której główną rolę zagrała stylistka Anna Deperas-Lipińska oceniam dużo dużo lepiej. Sympatyczna, gadatliwa bizneswoman opowiadała o swojej pasji i pracy. Dużo pytań ze strony słuchaczy, szczere, szybkie, konkretne i sensowne odpowiedzi robiły bardzo pozytywne wrażenie.
Okazało się jednak, że i tak dobre wystąpienie można zepsuć. Jak? Bardzo prosto. Wystarczy posadzić 30 osób w sali, w której nie ma możliwości otwarcia okien. Do tego, zamiast normalnego oświetlenia 3 małe halogeny. Koszmar. Ciemno i duszno... jakby tego było mało pół warsztatów stał za mną fotograf, którego lampa od aparatu dawała iście stroboskopowy efekt.
Ze spotkania wróciłam zmęczona z z bólem głowy.
Mimo wszystko zapiszę się na kolejne spotkanie z cyklu „Przedsiębiorcza Kobieta”, licząc, że moja opinia pomoże organizatorom poprawić to i owo, oraz, że kolejne wydarzenie okaże się 100% sukcesem :)
[fot. Paula Pul]
Mam podobne odczucia Zuza, ale na pierwszym szkoleniu byłem tylko do przerwy.
OdpowiedzUsuńSpojrzałbym na tę salę trochę inaczej - szkolenie było absolutnie darmowe i ja np nie zwróciłem uwagi w ogóle na takie detale, bo cieszyłem się, że organizacyjnie tak to świetnie wyglądało - bo naprawdę sztuką jest zrobić coś takiego za free ;)
A poza tym ciekawy blog - na pewno będę śledził Twoje zrzucanie wagi, bo interesuje się tym : ))
absolutnie się zgadzam i popieram wszystkie inicjatywy tego typu (a darmowe w szczególności ;)) tak jak napisałam w poście - mam nadzieje, że moja opinie nie zniechęci organizatorek do dalszej pracy, a jedynie pomoże dopracować im pewne szczegóły (na które w natłoku obowiązków czasem nie zwraca się uwagi).
Usuńjeśli chodzi o zrzucenie wagi to już wiem, że będzie ciężko - okazało się, że jestem bardziej leniwa niż przypuszczałam.
dziękuję za konstruktywny komentarz i pozdrawiam :D